Legenda polskiego cyclocrossu opowiada o dolach i niedolach zawodniczego życia i swoich zamiłowaniach serwisowych oraz artystycznych, a także o tym, jak się nie dać wypaleniu i zmęczeniu.

Rozmawiamy z Bartoszem Miklerem – mistrzem Polski w kolarstwie przełajowym, blogerem rowerowym, projektantem odzieży, fotografem, a od jakiegoś czasu fanem biegówek i nartorolek.

Jesteś utytułowanym zawodnikiem ale masz też sporą wiedzę techniczną. Lubisz grzebać przy swoich rowerach?

Uwielbiam to robić. Od zawsze chciałem przyspieszać swój rower, tuningować części, żeby były lepsze na wyścigu. Często eksperymentuję wykorzystując kreatywne i nieoczywiste rozwiązania w swoim rowerze. Nie ma też takiej osoby, której w 100% ufałbym jeśli chodzi o serwis mojego roweru przed startem. Zawsze muszę mieć pewność, że wszystko działa i jest ustawione tak ja chcę. Warto zaznaczyć, że jestem samoukiem. Do wszystkiego dochodziłem sam, niszcząc przy tym wiele sprzętu i narzędzi. Teraz zdarza mi się to o wiele rzadziej, bo mam spory bagaż doświadczeń. Pamiętam, że na początku, gdy klucze nie były tak powszechnie dostępne, robiłem je sam. Skonstruowałem na przykład wybijak do suportu z przeciętej rurki. Często robiłem na patencie rzeczy, które działały i w wielu przypadkach były tańsze i trwalsze od standardowej oferty. Jestem perfekcjonistą i pedantem. Lubię mieć wszystko poukładane. Zawsze dzień przed wyjazdem na wyścig mam wszystko przygotowane. Biorę ze sobą niezbędne narzędzia do naprawy roweru i zapasowe części.

Jesteś również twórcą intrygującej fotografii i grafiki. Co skłoniło Cię do stworzenia własnej kolekcji odzieży? Jakie są Twoje źródła inspiracji?

To są impulsy. Zwykle, gdy nadchodzi wena, tworzę dziwnie fajne grafiki. Kiedyś wrzucałem do internetu i jeden z obserwatorów zapytał, czy zrobię może koszulki? No i tak powstała kolekcja moich t-shirtów i bluz. Źródło inspiracji to często przypadkowość. Nie mam jednego źródła. Często bywa tak, że coś zobaczę i z tego powstaje coś w mojej głowie. Później przenoszę to na tablet. Czasem po prostu siadam i coś rysuję i powstaje wtedy fajna grafika.

Dlaczego wybrałeś akurat CX? Co Cię pociąga w tej, niszowej bądź co bądź, dyscyplinie kolarstwa?

Kiedyś CX nie było takie popularne jak teraz. To była dość hipsterska odmiana kolarstwa. No i indywidualna, nie zespołowa. A ja lubię jeździć na własne konto. Ponadto trzeba mieć dobrą technikę, a ja za młodu trochę jej złapałem. Jeździłem na hopkach w lesie i na dircie, więc w kategorii juniorskiej byłem już jakby krok do przodu przed resztą. Jako jeden z nielicznych potrafiłem przeskakiwać przez przeszkody nie schodząc z roweru. Przełaj jest bardzo ciekawa odmianą kolarstwa. Trzeba mieć wiele umiejętności jazdy na rowerze, od techniki, przez sprint po siłę i dynamikę. Jeśli jednej z nich zabraknie, możemy pożegnać się z dobrym wynikiem. Dyscyplina ta wymaga też częstego i starannego serwisowania roweru. Po każdym treningu w błocie trzeba wszystko dobrze wyczyścić, żeby przedłużyć żywotność sprzętu i powstrzymać wszędobylską rdzę. Myślę, że dzięki temu nauczyłem się serwisować swój rower od A do Z.

Jako jeden z niewielu sportowców miałeś odwagę otwarcie pisać o stresie, przemęczeniu, wypaleniu i frustracji, które towarzyszą każdej, nawet najbardziej udanej karierze. Na pewno po tylu latach masz na nie sprawdzone sposoby…

Sposobu nie mam i trudno coś doradzić. Cieszę się że jestem tak wszechstronnym człowiekiem. Nie muszę skupiać się tylko na wynikach sportowych, bo u mnie dzieje się naprawdę dużo. Robię projekty. Mogę zająć się serwisem rowerów. Promowaniem marek w mediach. Coraz lepiej idzie mi jazda na biegówkach… No dobra, więc jednak mam na to sposób 🙂 Po prostu trzeba robić to, co w danej chwili chce się robić i na to co bez przymuszania ma się ochotę.

Powoli odchodzę na przełajową emeryturę. Ściganie się na wysokim poziomie wymaga dużego poświęcenia. Ja robię to już od kilkudziesięciu lat i nie sądzę, żeby miało to sens dłużej. Widzimy jakie jest podejście i wsparcie ze strony Związku – żadne. Czasem żałuję, że nie poszedłem w stronę toru. Mógłbym zwiedzić świat przynajmniej, pojeździć na wycieczki… Jako przełajowiec na wszystkie międzynarodowe imprezy jechałem za pieniądze własne lub uzyskane od wspierających mnie osób. Do tej pory nie zauważyłem poprawy w tym obszarze i wiem jak trudno jest młodym zawodnikom pełnym zapału. Myślę, że warto mówić otwarcie o tej całej sytuacji. Z zewnątrz kolarstwo wyczynowe wygląda super, jednak z perspektywy zawodnika nie jest tak kolorowo. Ja na przykład potrafię przeserwisować sobie rower, ale wielu zawodników nie ma takiej umiejętności. Moim zdaniem w cyclocrossie jest to niezbędne. Zwykle w weekend są dwa wyścigi przełajowe. Wielokrotnie tuż przed drugim startem musiałem szybko odpowietrzyć hamulce, wymienić okładziny lub suport, bo łożyska były zardzewiałe po poprzednim wyścigu. Nieraz po prostu nie mam czasu, żeby wyczyścić buty, kask, przygotować sobie jedzenie i jeszcze przesmarować łożyska, aby rower na drugi dzień był w stu procentach gotowy. Jestem sobie wdzięczny za umiejętność szybkiego ogarnięcia roweru. A jak się nie da, to na pewno znajdę sposób na to, żeby wystartować wyścig. To się nazywa samowystarczalność chyba? No, ale fajna jest taka umiejętność 🙂

Dziękuję za rozmowę. Odbyła się ona w kwietniu 2023r.

Kacper Michałowski

Bartosz Mikler

www.facebook.com/dajnemo

tel: +48 669 407 609

dajnemo@o2.pl